Kiedy mieszkała u nas tylko Layla, nie kupowałam zabawek praktycznie wcale. Głównie dlatego, że ona się nimi nie bawi i do szczęścia potrzebne jej było kilka pluszaków, które nosiła, memlała i które "żyły" spokojnie przez 3 lata. Ale z końcem czerwca pojawił się Luke, który jest fanem każdej zabawki i niestety pluszaki obecnie straciły uszy, albo ogonki albo wnętrzności. Z nim można się bawić kawałkiem polaru, piłkami wszelkiej maści, winylową świnią i wszystkim co mnie lub jemu wpadnie do głowy. Nie zliczę więc ile mamy obecnie zabawek - część niestety była z nami krótko bo borderkowe zęby są niszczycielskie.
Na spacer przeważnie biorę piłki ażurowe - można je schować nawet do małej torebki, nie brudzą się zbyt bardzo z racji swojej budowy, można się nimi szarpać i daleko rzucać.
Tyle, że...