17 sie 2014

Annówka



Choć od obozu w Annówce minęło sporo czasu, chciałabym o nim wspomnieć.





Nie ukrywam, że na obóz jechałam z pewnymi obawami, jak Layla poradzi sobie z codziennymi treningami, dzieleniem pokoju z innymi psami czy też zostawaniem samej w pokoju. Po części moje obawy były niestety słuszne. Jak wiadomo z jej motywacją bywa różnie, ale uciekałam się do wyszukanych sposobów i było jako tako czyli grunt, że biegała :D. Czyli jak to u nas raz z górki raz pod górkę. Byłam z niej dumna, bo mimo częstych treningów rzadko zdarzały się spadki motywacji. Ładnie pracowała na nowych przeszkodach co dla niej zawsze jest wyzwaniem. Dostałyśmy wiele wskazówek do dalszej pracy i staramy się nimi sumiennie kierować. Ale wiem też, że 6 dni to było dla niej za dużo, dlatego następnym razem potraktuje ją z taryfą ulgową. Największym problemem jak się mogłam spodziewać okazało się zostawanie w pokoju beze mnie... I choć w domu jej lęk separacyjny przestał mieć miejsce bytu, o tyle w nowych miejscach wpada w panikę. No cóż, jest nad czym pracować. Miło zaskoczyło mnie jednak to, że potrafiła dzielić pokój z innymi psami, bo choć zna i widzi je na codzień, to jednak wspólny pokój to inny kaliber. Mogliśmy bez problemu zostawiać wszystkie psy luzem i nie było żadnej afery. A co do samej Annówki - to miejsce, które chyba każdy wspomina z uśmiechem na twarzy. Przemili gospodarze, przepyszne jedzenie, wspaniały plac z mięciutką zieloną trawką, wokół lasy i jeziora - po prostu raj na ziemi dla psiarzy i nie tylko. Pogoda nam dopisała i słońce towarzyszyło nam każdego dnia.  Jestem pewna, że wrócimy tam jeszcze nie raz :)

Fot. Ania Skaja:








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz